Ksiądz Sawielewicz o mieszkaniu razem przed małżeństwem i seksie. Czy dwoje ludzi może ze sobą zamieszkać przed ślubem i uprawiać seks? Jak informuje o2.pl, przytaczając wypowiedź księdza Teofora Sawielewicza, odpowiedź na oba te pytania brzmi: nie, bo wtedy obydwoje popełniają grzech. Dlaczego nie współżyć przed ślubem? Autor: Świadectwo, Miłujcie się! 1/2007 → Młodzież. Jako nastolatek byłem dookoła bombardowany treściami pornograficznymi, przekazywanymi w przeróżny sposób, które mniej lub bardziej dosadnie docierały do mnie i pozostawiały ślad w moich myślach. Spowiedź przedślubna jest obowiązkowym sakramentem dla par, które zdecydowały się wziąć ślub kościelny. Większość z nich mieszka ze sobą przed ślubem i uprawia seks, co może być powodem braku rozgrzeszenia. Kluczowa w takim wypadku, jak również innych grzechów, jest nie tylko postawa narzeczonych, ale i rola spowiednika Chcesz się zabawić? 💕 Powinieneś skorzystać z Powody, dla których pary wprowadzają się razem przed ślubem i dlaczego nie powinny? - niezawodnego serwisu randkowego, aby uczynić swoje życie szczęśliwszymJeśli masz jakieś wątpliwości - po prostu przeczytaj naszą recenzję, w której znajdziesz wszystkie informacje o Powody, dla których pary wprowadzają się razem przed Czasami życie płata nam figle, za które musimy słono zapłacić wyrzeczeniem się własnej miłości. Takie sytuacje mogą powstać, kiedy okazuje się, że wymarzony ślub nigdy nie dojdzie do skutku z powodu pokrewieństwa pary. Zdarza się, że para świadomie przekracza prawo, ale czasami Młodzi dowiadują się o tym tuż przed ślubem. W ten sposób ani urząd skarbowy, ani domagający się zapłaty kontrahenci firmy nie doprowadzą Was do ruiny. Środki finansowe drugiej połowy pozostają bowiem bezpieczne, poza ich zasięgiem. Intercyza przed ślubem – dlaczego nie warto czekać? Teoretycznie intercyzę można spisać także po ślubie. ikFrF. Kościół Katolicki od wielu lat nie zgadza się z modelem seksualności, jaki proponuje dzisiejszy świat. Różnice dotyczą choćby seksu przedmałżeńskiego. Zatem dlaczego nie należy współżyć przed ślubem? Rzeczywistość fizycznego połączenia z ciałem drugiego człowieka jest niezwykle piękna. Jest ona najgłębszym wyrazem ludzkiej miłości. Jednak ludzka miłość nie zawsze idzie w parze z boskim zamysłem. Łączą się one dopiero podczas udzielenia sakramentu małżeństwa. Wierzymy, że każdy sakrament ma pewną moc – w konfesjonale odpuszczane są nam winy, przy balaskach przyjmujemy żywego Boga, bierzmowanie umacnia naszą wiarę. Podobnie z małżeństwem – nie służy ono wyłącznie legalizacji współżycia czy wspólnego mieszkania, lecz pozwala Bogu wejść między dwójkę ludzi i udoskonalić ich miłość. Dopiero wtedy, według nauki Kościoła, dwoje ludzi może się kochać doskonale i w zamierzony przez Boga sposób. Wyrazem tej miłości jest wejście małżonków w najbliższą relację. Innym powodem, dla którego warto zachować czystość przed małżeńską jest podejście do przekazywania życia. Często się zdarza, że osoby współżyjące ze sobą nie są gotowe na przyjęcie potomstwa, dlatego bronią się przed poczęciem. W ten sposób na pierwszy plan wysuwa się ich fizyczna przyjemność, a życie drugiego człowieka spychane jest dużo dalej. Nie to jest istotą cielesnej bliskości, dlatego Kościół zaleca wstrzemięźliwość seksualną przed ślubem. Zobacz wpisy To ja już nie wiem, bo to chyba tak: przed ślubem seks to grzech a po ślubie nie, prawda? Ale ja nie kapuję. Co za różnica, czy po ślubie, czy przed? Przecież jak ludzie się kochają (psychicznie), to nie ma różnicy. Pozdrawiam Mała Alcia Droga Mała Alciu. Otrzymałem jeszcze jeden list od siedemnastoletniej dziewczyny, którą mój artykuł o „miłości fizycznej” wstrząsnął. Streszczę go, bo jest długi. Otóż autorka zaznacza najpierw, że jest chrześcijanką, po czym informuje, że ma starszego od siebie o 7 lat chłopaka. – Ja współżyję z moim chłopakiem, bo według mnie to scala nasz związek. Aby być razem, przeszliśmy zbyt dużo i nasza miłość jest głęboka i szczera – pisze. I dalej: – Na to, czy ktoś czuje się „łatwy”, nie ma reguły i nikt, nawet Ty, nie możesz tak pisać. Jeżeli dwoje ludzi decyduje się na taki krok, to biorą odpowiedzialność za ewentualne konsekwencje i nie robią tego ot tak – przekonuje. Wreszcie sięga po argument z sąsiedniej beczki: – Nawet księża nie zachowują celibatu i nie ma co ukrywać tej prawdy. A przecież też popełniają poważny grzech, jeszcze większy niż ludzie, którzy współżyją przed ślubem. Na koniec autorka prosi o przytoczenie fragmentu Pisma Świętego, z którego wynika, że seks jest dozwolony tylko po ślubie. Kochane dziewczyny. Kilkanaście lat temu dziewczyna powiedziała znanemu mi księdzu, że go kocha i chciałaby z nim żyć. – Ale czy ty mnie naprawdę kochasz? – zapytał ów ksiądz. – Taaak – wyszeptała trzepocząc rzęsami. – Ale tak naprawdę mnie? – dopytywał się dalej ksiądz. – Tak – powtórzyła jeszcze żarliwiej. – Skoro mnie kochasz, to znaczy, że chcesz mojego szczęścia, prawda? – ciągnął duchowny. – No tak – potwierdziła zdziwiona. – No właśnie. A teraz pomyśl, co by się ze mną stało, gdybym popełnił tak straszny grzech niewierności wobec Boga. Przecież jestem księdzem. Myślisz, że mógłbym być szczęśliwy przez całe życie wlokąc ze sobą wyrzut sumienia i nie robiąc tego, do czego jestem powołany? A zgorszenie, które bym spowodował? Jak stanąłbym przed Bogiem? Jeśli naprawdę mnie kochasz, to postaraj się, żebyśmy się już nigdy w życiu nie spotkali. Otóż to: miłość to znaczy chcieć dobra dla osoby kochanej. Należałoby więc może ustalić, co to jest dobro? Dorośli nieraz wyliczają: dobro to władza, pieniądze, seks. Te rzeczy mają jednak pewną wadę: trwają chwilę. Niestety, ludzie są mistrzami w robieniu idiotycznych interesów. Gotowi nieraz sprzedać duszę za zgniliznę w pozłacanym pudełku. Nie chcę powiedzieć, że seks jest zgnilizną. O nie, bo wszystko, co Bóg stworzył jest dobre. Ale wszystkim też można się posługiwać źle lub dobrze. Jeśli jesteście odpowiedzialne, nie będziecie karmić niemowlaka kiełbasą i frytkami. – A co złego jest w kiełbasie? – mógłby spytać niemowlak, gdyby był mowlakiem. – Ja przeszedłem zbyt dużo, żeby jej sobie odmawiać – mógłby się upierać. Nie wiesz, mowlaku, co byś przeszedł, gdybyś jednak się dobrał do tej kiełbasy. Dziwicie się, że przed ślubem nie wolno, a po ślubie wolno. A dlaczego nie dziwi was, że studiować może tylko ten, kto zrobił maturę? – No ale ja całe liceum skończyłem i jestem oczytany, więc co, nie wolno mi studiować? A jednak. Ktoś, kto współżyje bez ślubu, jest jak człowiek bez matury, który przyłazi na uczelnię. On może wtedy nawet wysłuchać dwa razy tyle wykładów, co inni, ale dyplomu i tak nie dostanie. Nie czujesz się, Siedemnastolatko, łatwą dziewczyną. W porządku, ale nie chodzi o to, czy się tak czujesz, tylko o to, czy rzeczywiście taką jesteś. I co wynika z Twojej deklaracji, że bierzesz na siebie odpowiedzialność za taki krok? Na czym ta odpowiedzialność miałaby polegać? Że stworzycie dzieciom taki dom, w którym one będą się mogły czuć bezpiecznie, wiedząc, że ich rodzice nie rozejdą się przy byle podmuchu? Gdyby Twój chłopak był odpowiedzialny, nie zawracałby w głowie dziewczynie, która jeszcze nie jest nawet pełnoletnia. Powiem Ci więcej: gdyby Cię kochał, zostawiłby Cię w spokoju, żebyś miała chociaż czas dokończyć naukę. Ale on kocha nie Ciebie, tylko to, co „scala wasz związek”. Wiesz, że małżonkowie zobowiązują się trwać ze sobą nawet wtedy, gdy zniknie uczucie (a zniknie – przynajmniej w tej formie), gdy przeminie uroda, gdy skończy się zdrowie. A wiele jest w małżeństwie sytuacji, w których nie można „scalać związku”. Wtedy dopiero okaże się, co znaczyło pierwsze „kocham”. A fragment o księżach, którzy „nie zachowują celibatu” jest już nawet trochę zabawny. Nikt nie ukrywa, że są takie przypadki, bo księża też grzeszą. Nie rób jednak z przypadków zasady. W dodatku sama przyznajesz, że to grzech, pisząc: „A przecież też popełniają poważny grzech, jeszcze większy niż ludzie, którzy współżyją przed ślubem”. Więc jednak uznajesz, że współżycie przed ślubem jest poważnym grzechem. Co zaś do prośby o fragment z Pisma Świętego – proszę uprzejmie. Przytaczam parę tekstów o małżeństwie. Nie jest tam napisane wprost, że nie wolno współżyć przed ślubem, bo w czasach powstawania Biblii było to oczywiste, ale pośrednio można to odczytać. Lecz jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie. Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąć (1 List do Koryntian 7,9). Tu mój komentarz: św. Paweł temu, kto „płonie” z powodu popędu, nie dał innej możliwości niż małżeństwo. Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża (1 List do Koryntian 7,2). A więc współżycie poza małżeństwem jest rozpustą. We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg (List do Hebrajczyków 13,4). A teraz ja mam prośbę: napisz mi, w którym miejscu Biblia mówi, że współżycie bez ślubu jest zgodne z wolą Bożą. Powodzenia. Mówi się czasem, że seks jest dopełnieniem miłości. A że przed ślubem ludzie się kochają, to też uzasadnione jest, by podejmowali – w imię tej miłości – współżycie. Tym bardziej, jeśli są przekonani, że oczekiwana chwila ślubu tuż-tuż. Stop! Czy oby na pewno oczekiwana? Jeśli podejmujesz współżycie przed ślubem – to czy oby na pewno wyczekujesz chwili ślubu? Co ślub takiego Ci da, na co byś tak teraz miał (czy też miała) oczekiwać? Na co czekasz, jeśli… nie czekasz? Rozsądni rozpoczynają budowę domu od stawiania fundamentów Współżycie z pewnością jest dopełnieniem miłości. Zanim jednak podejmie się decyzję uzupełnienia brakujących jej fragmentów, warto się zastanowić, czy oby na pewno już tylko takiego dopełnienia jej potrzeba. Czy oddane jest już wszystko, co winno się ofiarować, a na tej górze, co ją tak śmiało nazywać chcemy „górą miłości”, brakuje już tylko wierzchołka. Warto dobrze sprawdzić, czy niższe, fundamentalne warstwy wykonane są z solidnej skały. By nie okazało się przypadkiem, że seks jest tylko dopełnieniem sterty nierozwiązanych problemów, a dorzucenie kolejnego nie sprawiło, że nasza wspaniała góra sromotnie runie. Seks sam w sobie może być bowiem problemem – to po pierwsze. A po drugie – jeśli nawet jeszcze nim nie jest, to łatwo się stanie, jeśli nie potrafi się rozwiązywać innych, prostszych problemów. Pobież za darmo: Pierwszy rozdział mojej książki: Cierpliwości, mój mały! Seks jest zbyt fajny, by uprawiać go przed ślubem » e-booka: Ojcostwo – męskość, która zachwyca » Jeszcze nie jesteście małżeństwem i pewności nie ma, czy nim będziecie Ze współżyciem przed „tuż-ślubem” jest jeszcze jeden problem. Dopóki nie dane nam będzie usłyszeć skierowanych do nas słów: „co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela”, dopóty nie mamy tak naprawdę pewności, czy ta osoba, z którą teraz jesteśmy, będzie naszym małżonkiem. Doprawdy wiele może się jeszcze wydarzyć nawet po ostatnich zapowiedziach. Gotowość oddania to nie to samo, co faktyczne oddanie. Ślub zmienia wszystko! A przynajmniej bardzo wiele. Dopiero po uroczystym i publicznym wypowiedzeniu słowa „tak” odczuwa się tak naprawdę wagę składanej obietnicy. Doświadczyłem tego osobiście jeszcze sporo przed własnym ślubem, stając się członkiem Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Nigdy specjalnie nie miałem pociągu do alkoholu i nie sprawiało mi problemu odmawianie jego picia. Byłem prawie abstynentem i wydawać by się mogło, że Krucjata do niczego nie była mi potrzebna. Jednak dopiero po podpisaniu deklaracji członkowskiej, która zobowiązywała mnie do całkowitej wstrzemięźliwości od alkoholu, odczułem faktycznie ciężar tej życiowej decyzji. Przed oczami stanęły mi wszystkie możliwe sytuacje, w których powszechnie „należy” się napić, a które teraz zdawały się być nie do przezwyciężenia. Przez moment czułem się nawet przytłoczony koniecznością wypowiadania słów „nie piję”. A przecież wcześniej nie miałem z tym żadnego problemu? Moje obawy miały jednak swoje uzasadnienie. Moja wierność decyzji, którą podjąłem, stała się jawnym wyzwaniem dla otoczenia. Słowa „nie piję” nie brzmiały już odtąd jak przejaw chwilowej zachcianki czy kaprysu. Słowa te nabrały mocy jawnego sprzeciwu wobec przymusu picia. Sprzeciwu nie epizodycznego, nie uzależnionego od nastroju czy chęci, ale trwałego i niezmiennego. Ci, którym nie było to na rękę, zaczęli czyhać na moją słabość i upadek. Wówczas dopiero doświadczyłem smaku wierności raz danemu słowu. Chcąc nie chcąc, znalazłem się w jednym szeregu z tymi, którym pić już nie wolno. I nie mniej niż im zaczęło mi poważnie zależeć na tym, by przymus picia stał się już tylko wspomnieniem. Ślub nie tylko zmienia sytuację wokół nas (w szczególności sytuację naszych rodzin). Ślub również (a może przede wszystkim) zmienia nasze wewnętrzne nastawienie. Kończy się bowiem okres wahań, decyzja zapadła, wybór został dokonany. Już jest łatwiej w pełni się zaangażować. A to budzi poczucie bezpieczeństwa i zaufania, ogromnie ważnego we współżyciu seksualnym, a zwłaszcza tym pierwszym. To tak jak z zakupem jachtu (powiedzmy, że każdy z nas wie, jak to jest). Dopóki go nie kupimy, a tylko pływamy nim na próbę, to nie mamy motywacji, by o ten jacht się troszczyć. Zawsze przecież można z niego zrezygnować i kupić inny. Lecz jeśli już wydamy całe oszczędności, by go nabyć i wypłyniemy na pełne morze, wówczas dokładamy wszelkich starań, by utrzymać go w jak najlepszym stanie. Zbyt wiele mamy wówczas do stracenia. Zapraszam do subskrypcji Newslettera Gotowość do podjęcia decyzji to nie to samo, co podjęta decyzja Aby miłość oblubieńcza była pełna, niezbędne jest zobowiązanie. Zobowiązanie do troski, wierności, do uczciwości. Niektórzy powiadają nawet, że owo zobowiązanie jest wręcz istotą miłości. Seks natomiast jest wyrazem tej miłości. Współżycie z kimś powinno być jednoznaczne ze stwierdzeniem, że się tego kogoś kocha. I to kocha miłością największą, najbardziej pełną, bo i współżycie seksualne jest najgłębszą formą bliskości fizycznej. Skoro zatem seks jest wyrazem miłości pełnej, której istotą jest zobowiązanie, to bez tego zobowiązania, a tak jest przed ślubem, gdy „pływa się jachtem na próbę”, seks nie jest wyrazem miłości. A już na pewno nie jest wyrazem miłości pełnej, bo brak w niej jej istoty – zobowiązania. Ale czy w ogóle można mówić o miłości niepełnej? Czy jakakolwiek rzecz pozostaje w dalszym ciągu sobą, jeżeli pozbawi się ją jej istoty? Czy samochód, z którego wyjmie się cały środek, w dalszym ciągu pozostaje samochodem? A może jest to już tylko karoseria? Wiem jedno. Jeżeli seks ma być wyrazem miłości pełnej, to przed ślubem nigdy tego nie wyrazi, bo brak tu jest ciągle zobowiązania. A jeśli nie wyraża tego, co wyrażać powinien, to jest on najzwyklejszym w świecie oszustwem. Tak samo jak słowami kłamać można i ciałem. Zapraszam do subskrypcji Newslettera Jeśli do ślubu zostało niewiele, to… tym bardziej warto poczekać Naprawdę? To już niedługo? No to szkoda zaczynać przed ślubem! Szkoda całego tego czasu, kiedy czekaliście. Teraz, gdy zostało już tak niewiele, gdy jest już tak blisko, tuż-tuż… Szkoda! To nie byłoby to. Warto podjąć jeszcze trochę trudu, by później móc świętować radość doczekania i mieć z tego faktu ogromną satysfakcję. Warto zachować czar pierwszego razu na noc poślubną. Uczynić ją czasem wyjątkowym, specjalnym, wręcz przełomowym. Czasem wyczekanym, wytęsknionym, wymodlonym… Dlaczego noc poślubna nazywana jest „nocą”, a nie „godziną”, czy wręcz „piętnastoma minutami”? Odpowiedź jest prosta: bo to pierwszy raz, bo szlaki tu nieprzetarte, bo wszystko tu nowe, a każdy krok naprzód zachwyca i olśniewa dotychczas nieznanym pięknem. Bo to w końcu „ta noc”! Kolejne nie będą już takie. Po cóż kolejną (więc bardziej zwykłą) mieć w tę niecodzienną i przez to niezwykłą – noc poślubną? Po co? „To piękne, że kochasz dziewczynę albo że kochasz chłopca. Ale nie niszcz tego. Zachowaj to uczucie w czystości. Zachowaj swoje serce dziewiczym. Zachowaj w czystości swoją miłość, byście w dniu waszych zaślubin mogli dać sobie nawzajem coś naprawdę pięknego […] – radość czystej miłości.” (Matka Teresa z Kalkuty) Strzeżmy zazdrośnie tej chwili. Strzeżmy, byśmy mogli po latach z wymownym błyskiem spojrzeć ukochanej osobie w oczy i bez słów podziękować za wniesiony dar dziewictwa. Strzeżmy, byśmy kiedyś przy cieple kominka, tuląc do serca najdroższego nam człowieka, mogli wspominać uroki pierwszej, wyczekanej nocy. Strzeżmy, bo warto! Bo są perły, które tylko raz można ujrzeć, nim morze miłości na zawsze je pochłonie. – Sylwester Laskowski Pobież za darmo: Pierwszy rozdział mojej książki: Cierpliwości, mój mały! Seks jest zbyt fajny, by uprawiać go przed ślubem » e-booka: Ojcostwo – męskość, która zachwyca » Odpowiedzi 1. Bo tak zwane "sprawdzenie się" przed ślubem (to znaczy, czy pasujecie do siebie fizycznie albo czy jesteście psychicznie zestrojeni) jest w gruncie rzeczy kłamstwem. Wam wcale nie chodzi tak naprawdę o "dopasowanie się", ale tylko o znalezienie "mądrej" racji dla podjęcia współżycia, bo przecież "kota w worku" się nie kupuje. 2. Bo popularne twierdzenie, że miłość uprawnia ludzi do pójścia ze sobą do... łóżka, jest w gruncie rzeczy jedną wielką bzdurą. Prawdziwa miłość nie daje przecież praw! Daje obowiązki! 3. Bo współżycie przed ślubem, nawet przy najlepszej motywacji, ostatecznie daje odczucie popełnionej nieuczciwości, zerwania zakazanego owocu. Nauczywszy się nieuczciwości przed ślubem, będziecie po prostu nieuczciwi po ślubie, wobec swego współmałżonka. Ankiety wśród małżeństw rozwiedzionych wykazują, że rozpoczęli oni współżycie przed ślubem. współżycie przed ślubem robi z was egoistów, którzy w życiu szukają tylko siebie, a seks stawiają jako autonomiczną wartość, ponad innymi. Nauczycie się traktować płciowość, swoją i partnera, jako wspaniałą zabawkę, jako sposób na nudne życie, a w konsekwencji - co widzicie w życiu - zawierane będą małżeństwa między osobami nie dobranymi, jedynie po to, aby dziecko miało [LINK] Mań. odpowiedział(a) o 17:48 wg. mnie oczywiście, jest to, że przed ślubem gdy ktoś zacznie współżyć, i nadejdzie niechciana ciąża, większość facetów odejdzie szukać kolejnej ofiary, zostawiając tą dziewczynę, kobietę zdaną wyłącznie na siebie. po ślubie to raczej co innego, bo to chyba normalne, że małżeństwa planują dzieci. :) Emilli^^ odpowiedział(a) o 17:48 Bo można zajść w ciąże przed slubem a potem cie kolo zostawi niewiem :D 1. To grzech2. Można zajść w ciąże (nawet z zabezpieczeniem) co wróżyłoby kłopoty bo jedna ze stron zwykle ucieka od odpowiedzialności, albo zabija się niewinną istotę3. Niektórzy wchodzą w związek tylko po toby pobawić się drugą osobą i wykorzystać ją seksualnie, a potem zwiać do innych partnerów, lub zrobić to jeszcze parę razy jak było fajnie i rozstać się krzywdząc tym samym drugą osobę którą dało się namówić do tego czynu ... Często kończy się to w takich sytuacjach depresją, poczuciem winy i utratą własnej wartości 4. Można zarazić się chorobą ukrytą przez partneraPo ślubie kłopoty są wyeliminowane :1. Oczywiście nie ma grzechu2. Zazwyczaj małżonkowie są gotowi na dzieci i robili to starając się o nie 3. Wątpię by ktoś kto chce tylko wykorzystać drugą osobę czekałby do ślubu 4. Po ślubie raczej małżonkowie są gotowi do ryzyka i nie ukrywają przed sobą takich rzeczy jak choroby przenoszące się przez stosunek bo baliby się okłamać tak okrutnie drugą osobęWychodzi na to że lepiej po ślubie :) Elis odpowiedział(a) o 17:59 szczerze mówiąc nie widzę takich ;) Uważasz, że ktoś się myli? lub Dlaczego nie współżyć przed ślubem? Na podstawie poniższego tekstu proszę o odpowiedzi na poniższe pytania 1. Kiedy relacje między bohaterami zaczęły się psuć i dlaczego (wysuń wnioski)? 2. Kiedy relacje układały się najlepiej i dlaczego? 3. Dlaczego fizyczne zbliżenie nie powodowało jedności duchowej? 4. Jakie zagrożenia dla związku wynikają z nie sakramentalnego współżycia? 5. Przekonaj koleżankę lub kolegę, którzy maja zamiar rozpocząć życie seksualne aby zachowali wstrzemięźliwość do czasu ślubu OTO TEKST::: Dlaczego nie współżyć przed ślubem? Jako nastolatek byłem dookoła bombardowany treściami pornograficznymi, przekazywanymi w przeróżny sposób, które mniej lub bardziej dosadnie docierały do mnie i pozostawiały ślad w moich myślach. Moi rówieśnicy też ulegali temu wpływowi. Coraz częściej słyszałem opowiadania kolegów o ich podbojach i zdobyczach, o zaliczonych panienkach. Ja zawsze marzyłem o tym, by ta chwila była wyjątkowa, żeby to nie było gdzieś tam w przysłowiowych krzaczkach, z pierwszą lepszą dziewczyną i to w dodatku pod wpływem alkoholu. To mnie jakoś motywowało i trzymałem się. Były wprawdzie imprezy, alkohol, dziewczyny, ale wszystko do ustalonej granicy. W międzyczasie odkryłem piekło masturbacji i popadłem w bagno samogwałtu. Wreszcie spotkałem "inną" dziewczynę. Na początku naszej koleżeńskiej znajomości dużo się sprzeczaliśmy, wymieniając poglądy na świat. Ona motywowała mnie do pracy nad sobą i do tego, by pokazać jej, że nie każdemu facetowi chodzi tylko o to jedno. Powoli zdobywaliśmy swoje zaufanie i rodziła się nasza wzajemna sympatia. Któregoś dnia, a wyszło to tak "samo z siebie", zostaliśmy parą. Byliśmy dla siebie pierwszymi tak poważnymi partnerami. Nasze częste spotkania i szczere rozmowy sprzyjały dobremu rozwojowi związku. Oboje bez żadnego bagażu z przeszłości, bez przykrych doświadczeń, poznawaliśmy się i uczyliśmy się siebie nawzajem. Świat nagle stał się taki piękny, wydawało się, że los nam siebie zesłał. Zauroczeni sobą po uszy, pewnego dnia wyznaliśmy sobie miłość. Wiem, że wymówiliśmy wtedy nasze szczere, wzajemne "kocham cię". Mieliśmy do siebie ogromne zaufanie i szacunek. Po pewnym jednak czasie pocałunki i tulenie się do siebie przestało nam wystarczać. W naszych rozmowach co jakiś czas zaczął pojawiać się temat seksu. Szanowaliśmy się, ufaliśmy sobie, darowaliśmy więc swój skarb ukochanej osobie. Byliśmy niesamowicie szczęśliwi, zachwyceni tym, ale... w nas niepostrzeżenie się coś złamało, pękło ogniwo łańcucha pięknego uczucia. Oczywiście tego nie zauważyliśmy - byliśmy pewni, że wszystko jest na najlepszej drodze, i wciąż "pogłębialiśmy" w ten sposób nasze uczucie, szukając do tego okazji.

dlaczego nie należy współżyć przed ślubem